czwartek, 18 sierpnia 2016

Farmaceuta = baran do strzyżenia?



Odkąd pracuje to nie przypominam sobie dnia, żeby ktoś mnie nie poprosił o zrobienie lub udostępnienie czegoś za darmo. Normą są darmowe porady (taka praca), ale częściej jest to próba wyłudzenia czegoś bez opłaty i narażenie na koszty, które w rozliczeniu rocznym dałyby ogromną kwotę. Darmowe ksero nie jest darmowe, bo doliczyć trzeba papier, tusz, amortyzację sprzętu. Darmowa toaleta to zużyte kilka litrów wody, darmowa woda mineralna też sama się nie kupi. To wszystko za przysłowiowe „Bóg zapłać”, bo nigdy w życiu pacjent nie zostawił złamanego grosza za „usługę”. Za kopię dokumentacji medycznej szpitale i przychodnie pobierają opłatę i jest to zgodne z prawem (ok 0,75 zł za format A4) więc to chyba tylko w aptekach żeruje się na dobrym sercu farmaceuty i żąda robienia czegoś w ramach wolontariatu.   


Przepraszam czy jest tu toaleta?

Jakiś czas temu trafiło mi się 3 pacjentów (jeden po drugim), którzy chcieli skorzystać z toalety. Teksty standardowe: "Mam małe dziecko", "Biorę leki moczopędne", "Mam biegunkę". Na prawdę to wszystko rozumiem, ale apteka to nie szalet publiczny! Odmówiłam, wskazując jednocześnie miejsce gdzie za drobną opłatą można załatwić swoją potrzebę. I tu pojawia się słowo klucz „za drobną opłatą”, bo po co płacić skoro można mieć coś za darmo - matka wyprowadziła dziecko, które na trawniku pod apteką oznaczyło teren. Pozostała dwójka pacjentów zniknęła gdzieś między blokami. Z drugiej strony, nikt zdrowy na ciele i umyśle nie będzie wpuszczał obcych na zaplecze apteki, bo tak jak już mówiłam apteka to nie szalet publiczny!

Weźmie mi to pani rozważy...

Niedaleko apteki mieści się gabinet lekarza weterynarii, więc siłą rzeczy sporo mamy recept weterynaryjnych przeznaczonych głownie dla psów, rzadziej dla kotów, czasem trafi się lek dla konia. Najczęściej „psowate” wymagają leczenia środkami przeciwbólowymi lub uspokajanymi i konieczne jest dostosowanie dawki do wagi psa, bo rozrzut jest dosyć spory (od szczurowatych Yorków, po bydlaki typu Dog niemiecki) Dawkowanie to czasami 3/4 tabletki, innym razem tylko 1/5, a jak wiadomo dzielnie tabletek na oko jest mało precyzyjne, dlatego bardzo często zdarzają się pytania czy możemy rozważyć leki do opłatków skrobiowych. Oczywiście możemy, ale to kosztuje. I tu następuje niezręczna cisza, bo jak ja mogę pobierać opłaty za taką „błahostkę”? Ta wspomniana błahostka to odważenie (oczywiście za darmochę) ok. 800 proszków, czyli złożenie 800 denek i 800 wieczek opłatków skrobiowych i jakieś 2 – 3 godziny ważenia pod warunkiem, że nikt ci nie będzie w tym czasie głowy zawracał. Same opłatki skrobiowe to wydatek ok. 60-70 zł za 500 kompletów w zależności od wielkości opłatka. Wykonanie takiej ilości proszków kosztuje i była to kwota, która o mało nie przyprawiła kobiety o zawał serca. Jak to mam płacić? Normalnie! Nikt do interesu nie będzie przecież dokładał! Nikt też nie chce być wykorzystywany, nikt nie chce pracować za darmo! 

Lekarz nie leczy za darmo, prawnik nie udziela porad bez pobierania opłaty, ksiądz też nie wykonuje swoich obowiązków tylko za "Bóg zapłać" i każdy o tym wie. Tylko od farmaceuty wymaga się świadczenia usług w ramach czynu społecznego. Pacjent jest ważny, ale jest pewna granica, po przekroczeniu, której należy powiedzieć NIE!


Piekielna Farmaceutka

5 komentarze:

  1. Nie tylko od farmaceuty wymaga się świadczenia usług za darmo. W każdej branży się to zdarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z branżą medyczną w szerokim słowa znaczeniu jest tak, że niektórzy pamiętają czasy "służby zdrowia" finansowanej ze środków publicznych (kiedyś nie było aptek prywatnych i wszystko było państwowe) dlatego wychodzą z założenia, że skoro płacą składki zdrowotne to im się wszystko należy. Służba ma przecież służyć ;) ale to przecież nie te czasy! Apteka jest placówką ochrony zdrowia, ale to nie znaczy, że jest też instytucją charytatywną i ma dokładać do interesu. W innych branżach być może też coś takiego się zdarza, ale wątpię czy na taką skalę i tak nagminnie.

      Usuń
  2. O borze sosnowy, ja narzekam na 100 proszków a tu 800 się trafia i chcą ludzie płacić bez taxy laborum. Przy takiej ilości to już przesadzają...

    OdpowiedzUsuń
  3. u nas a szkole językowej nie ma dnia by ktoś nie przyszedł na darmowy internet, darmową kawę, darmowe tłumaczenie... i jeszcze się obrażają jak mówimy z żartem że za darmo to u nas można się uśiechnąć:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze to nie wiedziałam, że tak wygląda praca farmaceuty, współczuję:)

    OdpowiedzUsuń